Stałam pod drzwiami i zaczęłam pukać. Zapukałam 5 razy, bo to był mój "kod" rozpoznawczy. Długo nie musiałam czekać, żeby dziewczyna mi otworzyła. Uśmiechnęła się do mnie pocieszająco i bez słowa przytuliła. Moje słone łzy spływały po jej ulubionej żółtej sukience z koronką, ale to jej na ten moment nie przeszkadzało. Pewnie potem będzie " Musisz mi to wyprać". Wpuściła mnie do środka, a sama zniknęła w kuchni, zapewne robi nam herbatę owocową - moją ulubioną. Usiadłam na kanapie w salonie i rozejrzałam się trochę. Spędzam tu prawie całe dni, a raczej spędzałam, bo pojawiam się 4-5 razy w tygodniu. Zaczynam dorastać, a to dla mojego ojca najlepszy czas na robienie kariery. Sama najchętniej chciałabym uprawiać parkour. Niestety tata zawsze mówi " to nie sport dla dziewczyn" "nie wypada mieć siniaków i zadrapań". Jestem zmuszana do bycia modelką, piosenkarką i aktorką. Oczywiście lubię to robić, ale nie kiedy jestem zmuszana.
W tym pokoju spędziłam prawie całe moje dzieciństwo - no bo jeszcze podwórko.
Jak miałyśmy po 12 lat to cały czas nocowałyśmy u siebie. Pamiętam...a teraz? Rozglądnęłam się jeszcze raz i coś mi nie pasowało... Za dużo tu walizek i toreb.
- Wyjeżdża? Zostawia mnie samą? - zasłoniłam usta dłonią i zaczęłam cicho szlochać pozwalając łzą wypłynąć na policzki.
Twarz schowałam w dłonie i zaczęłam cicho szlochać.
- Wszystko okey? - Ashley usiadła obok mnie i wtuliła się we mnie pocierając dłońmi moje ramiona.
- Wyjeżdżasz? Zostawiasz mnie...? - spojrzałam na nią.
- Nie! To... skomplikowane - uśmiechnęła się stresująco. Ja już ją znam.
- Mów teraz! Nie chcę żebyś mnie opuszczała! Musisz być przy mnie codziennie. Potrzebuje cie jak nigdy dotąd... - mocno się do niej przytuliłam.
- Ale... - nie dałam jej skończyć.
- Nigdzie nie wyjeżdżasz? - pokiwała przecząco głową. Otarłam łzy i znowu mocno przytuliłam przyjaciółkę. - To co oznaczają te torby? Jest ich pełno! - wskazałam palcem na najbliższą torbę.
- Bo to... - wzdychnęła. - Moi rodzice się rozstali jak miałam 2 latka, tak? - pokiwałam głową. - Tata zdradzał mamę przed moimi narodzinami... Okazało się, że jego kochanka ma z nim dziecko. Niestety zmarła od razu po narodzinach syna... Tata został z tym sam, a bał się mamie spojrzeć w oczy... Dlatego się rozstali.
- Masz brata?! - wstałam zaskoczona. Blondynka kazała mi usiąść.
- Tata zmarł kilka dni temu... A mój brat nie ma gdzie się podziać... Jeszcze ma szkołę i w ogóle.... - była zakłopotana. - Ale gdyby to nie był mój brat to podrywałabym - zabawnie poruszyła brwiami z czego zaczęłyśmy się śmiać. - Ma 18 lat. Przystojny, ale nie wiem po kim - znowu śmiech. - Ma u nas zamieszkać, tylko jest problem...
- Noo...? - zachęciłam do dalszych opowieści.
- Przeprowadził się z 4 swoimi kumplami... Po kija ich tu przywoził, ale teraz nie mają gdzie spać... - ohh... Ja znam ten wzrok.
- Mam kilku przygarnąć? - ja jak zawsze prosto i na temat.
- Masz całe piętro dla siebie w domu większym ode mnie jakieś 3 razy... Znalazły by się 2 pokoiki? - zrobiła oczy jak kot ze shreka. Nienawidzę tego. Potrafi tak mnie przekonać na wszystko.
- Wykombinuje coś... A mogłabym zobaczyć tych panów? Chcę poznać brata mojej przyjaciółki! - podskoczyłam podekscytowana.
- Chcesz zobaczyć czy na prawdę jest przystojny, kłamczucho - pomachała mi palcem przed oczami i poszła na górę.
Ja przez ten czas wzięłam kubek z moją herbatą i napiłam się dość dużego łyka. Niestety była jeszcze gorąca, a ja poparzyłam cały język.
Ashley usiadła na kanapie, a za nią szła 5 chłopaków. JEZUSIE! Oblałam się herbatą... Co za siara!
Świetny rozdział ale dlaczego taki krótki ? Czekam na kolejny rozdział i proszę o informowanie mnie na moim blogu na który również zapraszam http://liampaynejade1d.blogspot.com/ Weny życzę :)
OdpowiedzUsuń